Imiona boga podziemi na ziemiach polskich

Bogowie w religiach ludów indoeuropejskich często miewali różne imiona i przydomki, np. Germanie zwali swojego naczelnego boga, opiekuna wojowników, archetypowego mędrca i władcę zaświatów Odynem, Alföðr tj. Wszechojcem, Walfödr tj. Ojcem Poległych, Hangagod tj. Bogiem Powieszonych, Grimnir tj. Zakapturzonym itd. Grecy zwali Zeusa np. Soter tj. Zbawcą, Patroos tj. Ojcowskim, Hyetios tj. Deszczowym[1]. Komplikuje to sprawę boskich imion w religii słowiańskiej, gdzie brakuje nam przekazów z jej starszej warstwy (tj. okresu przed oficjalną, odgórną chrystianizacją średniowiecznych państw Słowian). Istniejące źródła są często lakoniczne. Kolejny, nowszy okres to era mieszania się oficjalnego chrześcijaństwa z tradycyjnym myśleniem religijnym i obrzędowością. Stare święta były wciąż bardzo atrakcyjne dla ludzi i kaznodzieje grzmieli w kościołach przeciwko praktykom „pogaństwa”. Imiona bogów były w tym okresie z oczywistych względów zakazane w kontekstach, które mogłyby wskazywać na ich kult. W ogromnej większości pieśni słowiańskich (i innych tekstów folkloru np. w bajkach) zamieniono więc systematycznie bogów na zbliżone funkcjami i brzmieniem imion postacie z mitologii chrześcijańskiej. Jednocześnie te pieśni zawierają archaiczne motywy wspólne Słowianom, a nawet różnym ludom indoeuropejskich (np. mit wegetacyjny o dwojgu bogach, ofiara z konia). Co ciekawe, zapisano kilka pieśni i innych tekstów, w których jak wydaje się przetrwały imiona słowiańskich bogów. Np. perun, piarun w szeregu pieśni i podań jest ewidentnie żywą istotą: walczy z czartem, żmijem, jest ojcem „Łada” itd. Dalej można usłyszeć że piorun wie, że piorun widzi itd. W Polsce w ogóle najwyraźniej imię boga gromu pozostało jako rzeczownik pospolity „piorun”. Wygląda mi na to, że groźne aspekty boga przetrwały wskutek demonizacji pod pierwotnym imieniem, a dobroczynny obraz gromowładcy strzegącego porządku świata przeniesiono na św. Piotra Palikopę (1 VIII) i chrześcijańskiego Boga. Sądzę też, że u części plemion lechickich przeniesiono akcent z osoby Gromowładcy (Helmold: „wierzą w jednego boga w niebie, rozkazującego pozostałym; ów najpotężniejszy troszczy się tylko o sprawy niebiańskie, inni zaś — pełniący w posłuszeństwie przydzielone im zadania — pochodzą z jego krwi i w tym każdy z nich jest znamienitszy, im bliższy jest owemu bogu bogów.”) na jego syna, znanego jako Piorunic (zap. <Porenut>) na Rugii, Jasza na ziemiach polskich. Jak przypuszczam, pozwoliło to wyrazowi „piorun” przetrwać jako rzeczownik pospolity w języku polskim, pomimo chrystianizacji. Na Rusi i na Bałkanach cechy Gromowładcy przejął starotestamentowy Eliasz. Imię Marzanny (Mareny, Moreny, Mary) najwyraźniej przetrwało wskutek zlania się z chrześcijańskim imieniem Maria, a także demonizacji (okrojony obraz „Śmierci”). Podobnie Jasza zlał się na ziemiach polskich z postacią św. Jana (por. mój artykuł o dożynkach).

Przekazy dotyczące wierzeń sprzed chrystianizacji są szczególnie ubogie na ziemiach polskich. Najwyraźniej kronikarze, choćby mieli wiedzę albo mogli ją łatwo zdobyć, nie byli zainteresowani opisaniem tych wierzeń, lecz raczej propagandą świetności władców już chrześcijańskich (Gall Anonim znamiennie ucina: „dajmy pokój rozpamiętywaniu dziejów ludzi, których wspomnienie zaginęło w niepamięci wieków i których skaziły błędy bałwochwalstwa”). Polskim rodzimowiercom pozostają źródła z innych stron Słowiańszczyzny, w których zapisano imiona bogów explicite. Mamy garść informacji z Pomorza, które dłużej pozostało otwarcie przy wierze przodków. Zatrzymamy się z moment dłużej przy tych informacjach. Wrogie nastawienie skrybów zmalało w epoce humanizmu i Jan Długosz podjął się rekonstrukcji polskiego panteonu w swoich rocznikach. Opis Długosza spotkał się nie raz, nie dwa ze sceptycyzmem badaczy, ze względu na odległość czasową kilku stuleci od oficjalnego „pogaństwa”, stosowaną przezeń interpretację rzymską (opisywanie funkcji bogów przez rzymskie odpowiedniki), wreszcie pozorne niepokrywanie się z innymi źródłami. Mimo to przy głębszej analizie znajdziemy wiele uderzających analogii między bogami z panteonu Długoszowego i folklorem narodów słowiańskich. Być może głównym źródłem Długosza była właśnie synkretyczna obrzędowość zastana przez niego na polskiej wsi. Jeszcze przed nim pojawiła się w Polsce kaznodziejska tradycja krytyki ludowych obrzędów zielonoświątkowych, zainicjowana przez Łukasza z Wlk. Koźmina. Kazania i uchwały synodów potępiają kult bogów zwanych Jasza, Nyja, Łado itd.

Jan Długosz:

Pluto u nich nazywał się Nyja (Nya). Tego mieli za stróża piekieł i zachowawcę dusz po ich wyjściu z ciała; błagali go zatem, aby po śmierci zaprowadził ich do lepszych siedlisk podziemnego świata.
Wybudowali im też najpierwszą w Gnieźnie świątynię, do której się ze wszystkich stron zgromadzali.[2]

Parkoszowic, traktat o ortografii polskiej (tł. moje):

To rozróżnienie [sposób oznaczania miękkości literą y] było niewystarczające, jako że między Nyją (Nya), który był bożkiem i nia (naa), sylabą obecną w wyrazie gniazdo (gnyasdo), nie było rozróżnienia.[3]

W tym krótkim tekście chcę skupić się na bogu podziemi i dusz zmarłych czczonym przez przodków Polaków. Wg Długosza imię jego brzmiało Nyja (zapis <Nia>, <Nya> w źródłach, czasem przekręcany przez kopistów na <Tia>). Język prasłowiański posiadał czasownik *nyti „słabnąć, niknąć, umierać”[7][8] (z którego polskie dial. nyć „schnąć, niknąć, ginąć”[6]) i jego kauzatywny odpowiednik *naviti „osłabiać, męczyć”. Wywodzą się one z indoeuropejskiego rdzenia *nau/nu- (np. litewskie novyti „męczyć”, łotewskie nave „śmierć”, gockie naus „trup”).[4] Przyrostek *-ja tworzył w języku prasłowiańskim przede wszystkim nazwy czynności (rzadziej wykonawców czynności)[5], więc rzeczownik nyja wg wszelkiego prawdopodobieństwa oznaczał pierwotnie „niknięcie, umieranie” (ewentualnie „umierającego”). Często tego typu rzeczowniki nabierały z czasem bardziej „namacalnego” znaczenia (np. przędza³ – pierwotnie „przędzenie”, pasza – pierwotnie „pasienie”)[5]. Zatem i wyraz nyja mógł łatwo przybrać znaczenie np. mogiła, zmarły, kraina zmarłych (wszystkie te znaczenia ma pokrewny wyraz nav w różnych językach słowiańskich)[4]. Z kolei krainę zmarłych w różnych mitologiach Europy nazywano tym samym określeniem, co jej pana lub panią (Hel, Hades, Orcus)[1]. Wyraz Nyja pojawia się w kościelnych tekstach zwalczających wiosenne święto Stado jako imię bóstwa. Kto wie, być może jakimś echem kultu Nyi jest wiosenny obrzęd ludowy „wołowego wesela”? Włodzimierz Szafrański widział przedłużenie kultu „bydlęcego boga” w obrzędach kolędniczych (postać turonia) oraz w polskim kulcie bł. Bogumiła (patrona bydła i koni).[19]

Jan Zrzavý - Veles

„Veles”, Jan Zrzavý 1929. Na początku XX wieku Welesa nieraz przedstawiano jako pasterza z laską w ręku i psią głową.

Istnieje też pogląd, że Nyja to imię bogini[8] (na podstawie porównań z innymi mitologiami – Grecy znali boginię wojny Enyo). Jednak źródła staropolskie piszą w zasadzie jednoznacznie o bogu.

Piewcy chrystianizacji Pomorza pozostawili nam informacje o czczeniu Szczecinie Trzygłowa (<Triglaus>)¹. Stała tam świątynia jemu poświęcona, z trójgłowym posągiem i karym koniem używanym do wróżb. Uczeni skłonni są łączyć kult Trzygłowa z kultem Welesa innych Słowian z uwagi na symbolikę chtoniczną: czarna barwa, trójka i dziewiątka. Wygląda na to, że mieszkańcy Pomorza czcili boga zaświatów i zmarłych jako swego naczelnego boga, podobnego wysoce do skandynawskiego Odyna, pana Walhalli. Na innych ziemiach słowiańskich wyłania się nieco inny obraz Welesa, bez tej podkreślanej wojowniczości, a koń to raczej atrybut Jaryły-Jarowita. Trzygłów ma ciekawy odpowiednik w południowosłowiańskim Trojanie².

Współczesny posąg trójgłowego boga w Wolinie; źródło: en.wikipedia.org

Często przeoczana jest zagadkowa informacja kronikarzy o tym, że w Wolinie świętością otoczona była tzw. włócznia Juliusza (<Iulii hasta>). Autorzy średniowieczni twierdzą, że miasto to, które nazywają <Iulium> lub <Iulina>, założył Juliusz Cezar. Rzecz jasna, z powodu odległości od granic starożytnego Rzymu, informacja ta nie budzi zaufania historyków. Trzeba najpierw zauważyć, że również pierwotne brzmienie nazwy Wolin nie jest pewne. Po II wojnie światowej nazwę rekonstruowano różnie, funkcjonowała początkowo także wersja „Wołyń”. W kronikach średniowiecznych mamy też zapisy z Wel- (Wil-) na określenie grodu i mieszkańców (np. Uelunzani, Welunecz, Willin, Livilni).[9][10] Skąd ten galimatias? Otóż w językach indoeuropejskich występuje ablaut, tj. wymiana e : o odziedziczona z prajęzyka tej rodziny. W języku praindoeuropejskim pełnił on funkcję gramatyczną, samogłoska wymieniała się zależnie od formy wyrazu oraz przy derywacji nowych wyrazów. Różne ślady tego zjawiska są widoczne po dziś dzień w językach potomnych. Czasami jest to wymiana samogłoski w wyrazach jednej rodziny wyrazowej: nieść : nosić, wyrzec : wyrok, czasami poszczególne języki potomne mają różne samogłoski: pol. bóbr ale litewski bebras, holenderski bever, czasami zachowują się oboczne formy w tym samym języku: swobodny i stpol. świebodny. Wygląda na to, że tak jest i w tym przypadku. Ukraiński Wołyń miał też wariant Wełyń w dawnych zapisach. Zbigniew Gołąb pisze o możliwości wspólnego pochodzenia nazw Wołyń i Wolin[11] – jeśli tak jest istotnie, to Wolin jest formą zniemczoną, i obie sprowadzają się do prasłowiańskich *Volynji~*Velynji (które ten autor łączy z wyrazami wiele, wielki, scs. velěti „rozkazywać”) o znaczeniu „włość, dziedzina”. Są też inne hipotezy próbujące wyjaśnić nazwę Wolin – np. od rdzenia vel-/vol– oznaczającego wilgoć.[9] Niektórzy kojarzyli też rdzeń vel– z imieniem boga Welesa-Wołosa[17] (porównaj wyrazy Perun i Peryń – miejsce kultu pod Nowogrodem Wlk.). Jak pokażę zaraz, istnieją wskazówki, że faktycznie miejsce było z nim związane, niezależnie od niuansów pochodzenia toponimu.

 

Owo prasłowiańskie *Volynji~*Velynji przeszłyby w dialekcie Pomorza Zachodniego w *Wołyń(i)~*Wiełyń(i), używając współczesnej pisowni. Zauważmy, że prasłowiańskie imię boga zaświatów *Velesъ dałoby hipotetycznie *Wieles w miejscowym dialekcie. Dodam, że historycznie i współcześnie w wielu językach słowiańskich głoska /v/ jest znacznie mniej świszcząca niż w dzisiejszym języku polskim (nieraz równa angielskiemu „w” – taka wymowa zachowała się w językach łużyckich[12], gwarach Wielkopolski środkowej: kŭaśny[13], widać ją w zgermanizowanych nazwach miejscowości typu Zittau, Breslau, w językach słowackim i ukraińskim na końcu sylaby: Prešov, Lwiw co wymawia się Preszoŭ, Lwiŭ) . Część autorów tak rekonstruuje głoskę prasłowiańską.[14] Natomiast /l/ przed samogłoską „e” było miękkie w dialektach lechickich. Co z tego wynika? Niemcom, którzy usłyszeli formy brzmiące w przybliżeniu jak „ŭielies” albo „ŭielyń”, mógł łatwo skojarzyć się jakiś Julius. Zapis <Iulin> wcale nie dziwi, jeśli wyjdziemy z postaci *Wiełyń i uwzględnimy dawną wymowę.

Wygląda na to, że w Wolinie czczono Wielesa-wojownika, podobnego do szczecińskiego Trzygłowa i skandynawskiego Odyna. Wspólne cechy i atrybuty można wyliczać: związek z zaświatami, magią, mądrością, bractwami wojowników-wilkołaków, jednookość (jednookie są demony podległe Welesowi), włócznia⁴…[1][15]

„Weles – Nyja”, Marek Hapon 2014; źródło: en.wikipedia.org / CC BY-SA 4.0

Innym tropem z ziem polskich jest kaszubska przyśpiewka z refrenem Wiele- wiele- witka, Wiele- wiele- wëtka, Wele- wele- wëtka. Element „wiele” może łączyć się z imieniem władcy zaświatów (zaśpiew wele wele występuje też w staroczeskiej kolędzie; bałtycki odpowiednik vėlė oznacza ducha). W piosence są wątki, które łączą się z kultem zmarłych, jak ofiara z kaszy, staruszek. Podobne rymowanki znali też Rosjanie (tam Mikołaj, który przejął funkcje boga podziemi, ucieka do wody).[15] Niektórzy dopatrują się tutaj boskiego imienia *Wielewit.[8] Istnieje też możliwość, że przyśpiewka pierwotnie opisywała losy duszy zmarłego człowieka (por. litewska vėlė).

V́elevitka, dzež të bëła?
V́elevitka, u starëšči.
V́elevitka, cëž të dosta?
V́elevitka, ḿiską pëšči.
Tralala, tralala, tralala, tralala.
[8]

Por. (Uspieński):

Gdzieś ty była?
W gęstym borze!
Coś tam robiła?
Jadłam ser, kaszkę!
Gdzieś kładła?
Pod kamieniem!
Kto zabrał?
Mikołaj!
Gdzie jest Mikołaj?
Do wody wszedł![15]

Podobieństwo jest uderzające, jeśli uwzględnimy że św. Mikołaj to substytut Welesa, pana lasów i wód. W obu utworach pojawia się też kasza (ofiara dla zmarłych?).

Podsumowując, z ziem polskich znanych jest kilka imion, które można przypisać prapolskiemu bogu podziemi. Stopień pewności jest zróżnicowany. Dwa z nich to rekonstrukcje, materiał źródłowy jest zniekształcony (*Wieles oraz *Wielewit). Pewne jest imię Trzygłów, które odnosi się do specyficznego kultu boga podziemi jako boga naczelnego. W miarę dobrze umocowane jest też imię Nyja, zapisane później i sensowne z etymologicznego punktu widzenia.

¹Ebon:

Szczecin, miasto znaczne i większe niż Wolin, w zasięgu swoim trzy góry zawierał, z których średnia i najwyższa, poświęcona najwyższemu bogu pogańskiemu Trzygłowowi [w oryginale: Trigelawo], posiadała posąg trójgłowy, nakryciem złotym oczy i usta zasłaniający; kapłani zaś tych bożków twierdzili, że bóg najwyższy ma dlatego trzy głowy, bo trzema zawiaduje państwami, to jest nieba, ziemi i podziemia, a twarz nakryciem zasłania, jakby grzechów ludzkich nie widząc ani słysząc, by je przeoczył.

Herbord:

Były zaś w mieście Szczecinie cztery kąciny, ale jedna z nich, najgłówniejsza, zbudowana była dziwną sztuką i kunsztem, mając zewnątrz i wewnątrz rzeźby, wystające ze ścian obrazy ludzi, ptaków, zwierząt, tak dokładnie wyrażone w swoich właściwościach, że zdawało się, oddychały i żyły. A co rzadkością nazwę, barw obrazów zewnętrznych nie mogły żadne burze śniegów czy ulew ściemnić czy zetrzeć, czego sztuka malarska dokazała. Do tego budynku zbierano wedle dawnego zwyczaju ojczystego pod prawem dziesięciennym zdobyte zasoby i broń wrogów i cokolwiek z łupów morskich albo w walce lądowej zdobyto. Tam też powstawiano puchary złote i srebrne, z których wielmoże zwykli byli wróżyć, biesiadować i pijać, aby je w dni uroczyste jakby z świątyni wynoszono. Zachowywali też tam na ozdobę i cześć bogom swoim wielkie dzikich turów rogi, złocone, z wpojonemi perłami, służące do picia, i rogi służące do głosu, tasaki i noże, i wiele sprzętów kosztownych, rzadkich a pięknych na wygląd. Chcieli to wszystko po zburzeniu świątyni oddać biskupowi […] A ten to poświęcił wodą i krzyżem i kazał, aby się sami tym obdzielili. Był tam bałwan trójgłowy, bo na jednym tułowiu o trzech głowach, zwany Trzygłowem; to jedno zabrał ze sobą Otton niby trofeum, owe trzy złączone głowy, a tułów zniszczył i później posłał do Rzymu na świadectwo nawrócenia Pomorzan […].

Trzy inne kąciny zażywały mniejszej czci i ozdoby mniej miały: tylko wewnątrz wystawione były w obwodzie stoły i ławki, bo zwykli tam byli odprawiać wiece i schadzki swoje. Bo czy chcieli biesiadować, czy się zabawiać, czy swe ważne sprawować rzeczy, schodzili się do tych budynków w pewne dni i godziny. Był też tam dąb rozrosły a liściasty, a pod nim źródło przepiękne, które lud prosty jako siedzibę bóstwa jakiegoś uświęcone uważał i w wielkiej czci miewał. Gdy biskup po zburzeniu kącin i ten dąb wysiec chciał, prosił go lud, by tego nie czynił, obiecując, że nigdy więcej pod pozorem religijnym drzewa ni miejsca czcić nie będą, lecz dla cienia i przyjemności. Przyjąwszy obietnicę, „zgadzam się”, rzekł biskup, „na drzewo, ale to jedno żywe bóstwo waszych wróżb musicie znieść spośród siebie, bo nie godzą się chrześcijanom ni czary, ni wróżby”. Mieli bowiem rosłego bardzo i otyłego konia, karego, nader bystrego. Ten próżnował sobie rok cały, a uchodził za taką świętość, że się nań żaden jeździec nie godził, i miał jednego z kapłanów czterech świątyń za bardzo pilnego stróża. Kiedy bowiem zamyślali ruszać przeciw wrogom albo na lupy, o wyniku wyprawy w ten sposób zwykli byli się przezeń przeświadczać: kładziono na ziemi dziewięć włóczni, każda o łokieć nawzajem oddalona. Osiodławszy konia i nałożywszy uzdę, kapłan, do którego dozór należał, trzymanego za uzdę trzykrotnie tam i nazad w poprzek leżących włóczni przeprowadzał. Jeśli koń przeszedł nie potknąwszy się ani nie rozrzuciwszy włóczni, mieli to za znak powodzenia i wyruszali na pewne; w razie przeciwnym zaniechywali. Ten więc rodzaj wróżenia i inne obliczania drewkami, w czem upatrywali wróżbę bitwy morskiej czy łupów, zniósł [Otton] zupełnie mimo silnego sprzeciwiania się niektórych, a samego konia owej wróżby bezbożnej kazał do innej ziemi sprzedać, aby nie stał się sidłem zgorszenia, twierdząc, że on raczej do wozów niż do wróżb zdatny.

²„Trojan był nocnym, trójgłowym demonem z woskowymi skrzydłami i koźlimi uszami.” Wg Serbów, poszczególne jego głowy pożerały ludzi, bydło i ryby. Bośniacy nazywali go „carem wszystkich ludzi i bydła”.[1]

³prasł. *prędja

⁴cudowna, niechybna włócznia Gungnir

Bibliografia

[1] Andrzej M. Kempiński, Słownik mitologii ludów indoeuropejskich. Kantor Wydawniczy SAWW, Poznań 1993

[2] Jan Długosz, Roczniki czyli kroniki sławnego królestwa Polskiego . PWN, Warszawa 1962

[3] Jan Łoś, Jakóba syna Parkoszowego traktat o ortografii polskiej, nakładem Akademii Umiejętności, Drukarnia Uniwersytetu Jagiellońskiego, Kraków 1907

[4] Oleg Trubaczow (red.), Etimołogiczeskij słowar’ sławianskich jazykow, t. 24, 26. Nauka, Moskwa 1997-1999

[5] Franciszek Sławski (red.), Słownik prasłowiański, t. 1. Zakład Narodowy im. Ossolińskich. Wrocław-Warszawa-Kraków-Gdańsk 1974

[6] Samuel B. Linde, Słownik języka polskiego, t. 2, cz. 1, Warszawa 1807

[7] O. S. Melnyczuk (red.), Etymołohicznyj słownyk ukrajinśkoji mowy, t. 4. Kijów 2003

[8] Paweł Szczepanik, Słowiańskie zaświaty. Wierzenia, wizje i mity. Triglav, Szczecin 2018

[9] Ewa Rzetelska-Feleszko, Pomorze Zachodnie: nasz język dawniej i dziś. PWN, Warszawa 1986

[10] Danuta Pandowska, Włócznia Juliusza Cezara w Wolinie [w:] Słupskie Studia Historyczne nr 5, 1997 http://bazhum.muzhp.pl/media/files/Slupskie_Studia_Historyczne/Slupskie_Studia_Historyczne-r1997-t5/Slupskie_Studia_Historyczne-r1997-t5-s27-37/Slupskie_Studia_Historyczne-r1997-t5-s27-37.pdf

[11] Zbigniew Gołąb, The origins of the Slavs. A linguist’s view (O pochodzeniu Słowian w świetle faktów językowych). Slavica Publishers Inc.

[12] B. Comrie, G. Corbett, The Slavonic Languages. Routledge, Londyn-Nowy Jork 1993

[13] Daniela Podlawska, Gramatyka historyczna języka polskiego z elementami gramatyki języka staro-cerkiewno-słowiańskiego i dialektologii. Wydawnictwo Uczelniane Wyższa Szkoła Pedagogiczna, Słupsk 1993

[14] F. Kortlandt, From Proto-Indo-European to Slavic, 1983

[15] Borys A. Uspieński, Kult św. Mikołaja na Rusi. Wydawnictwo KUL, Lublin 1985

[16] Aleksander Gieysztor, Mitologia Słowian, Wydawnictwa Uniwersytetu Warszawskiego 2006

[17] Andrzej Szyjewski, Religia Słowian. Wydawnictwo WAM, Kraków 2003

[18] Leszek Kolankiewicz, Dziady: teatr święta zmarłych. Słowo/Obraz Terytoria, Gdańsk 1999

[19] Włodzimierz Szafrański, Ślady kultu bożka Welesa u plemion wczesnopolskich [w:] Archeologia Polski. 1959 http://rcin.org.pl/Content/37356/WA308_37989_P319_SLADY-KULTU-BOZKA_I.pdf

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *